Jak wygląda możliwość wstępu do tego kościoła i krypty poza godzinami nabożeństw? Doświadczenie podpowiada, że wtedy jest zwykle zamknięte.
Czy oryginalny jest sam zewnętrzny sarkofag? Doświadczenie podpowiada, że aby cokolwiek przed wojną dojrzeć przez oszkloną trumnę również ten sarkofag musiał być albo szklany albo otwierany.
FREDROWSKIE RUDKI I BEŃKOWA WISZNIA
Autor: Artur Ziaja
- 4 komentarze
- Przeczytano: 10 948
NieznanaUkraina.pl / Artykuły, Miejscowości / FREDROWSKIE RUDKI I BEŃKOWA WISZNIA
STRESZCZENIE
W połowie drogi z Sambora do Lwowa – w przybliżeniu na trzydziestym kilometrze gościńca – leżą Rudki: sześciotysięczne, senne miasteczko, w którym uważny i wyczulony na archaiczne klimaty wędrowiec, odnajdzie relikty atmosfery wschodniogalicyjskiego sztetlu. Położenie geograficzne Ich położenie geograficzne, z pozoru nieciekawe i nie wyróżniające się niczym szczególnym, po gruntowniejszym przestudiowaniu odsłania intrygujący szczegół. Okazuje […]
Jeżeli szukasz czegoś podobnego, sprawdź POWIĄZANE WPISY na końcu tego artykułu.
KATEGORIA ARTYKUŁU: Artykuły, Miejscowości 20 kwietnia, 2013, 13:27
W połowie drogi z Sambora do Lwowa – w przybliżeniu na trzydziestym kilometrze gościńca – leżą Rudki: sześciotysięczne, senne miasteczko, w którym uważny i wyczulony na archaiczne klimaty wędrowiec, odnajdzie relikty atmosfery wschodniogalicyjskiego sztetlu.
Położenie geograficzne
Ich położenie geograficzne, z pozoru nieciekawe i nie wyróżniające się niczym szczególnym, po gruntowniejszym przestudiowaniu odsłania intrygujący szczegół. Okazuje się bowiem, że potok Wiszenka mający swój obszar źródliskowy na terenie wsi o tej samej nazwie, położonej kilkanaście kilometrów na południe od Mościsk, po wpłynięciu za wsią Wistowice w granice Rudek dzieli się na dwie odnogi, z których jedna skręca na północ i po opłynięciu Beńkowej Wiszni – już pod nazwą Wiszni – zdąża ku granicy z Polską, którą przekracza w pobliżu wsi Kalników i zaraz potem oddaje swe wody ukrainne Sanowi niedaleko od Radymna, stanowiąc jeden z jego większych prawych dopływów. Z kolei druga, mniejsza odnoga, zwraca się na południe ku Nowosiółkom Gościnnym gdzie przyjmuje dopływ w postaci cieku wodnego o nazwie Łączny i już znacznie pokaźniejsza w rozmiarach dąży ku pobliskiemu Dniestrowi.
Wniosek z powyższych faktów jest taki, iż wody z obszaru zakreślonego granicami administracyjnymi Rudek płyną do dwóch mórz, co oznacza, iż miejscowość usytuowana jest z zegarmistrzowską wręcz precyzyjnością na kontynentalnym wododziale bałtycko – czarnomorskim: granicy zlewisk M. Czarnego i M. Bałtyckiego. Na marginesie warto dodać, iż podobna sytuacja występuje w obrębie nieodległego Lwowa. Rdzenni Lwowiacy z dozą pewnej przesady podkreślają, iż woda spod prezbiterium kościoła Św. Elżbiety płynie za pośrednictwem rzeki Pełtew do M. Bałtyckiego, spod kruchty zaś poprzez Wereszycę do M. Czarnego.
Zjawisko Bifurkacji
Co więcej na podstawie owych faktów można pokusić się o postawienie bardzo śmiałej w swej wymowie konkluzji, a mianowicie, iż na obszarze Rudek zachodzi bardzo rzadkie hydrograficzne zjawisko bifurkacji, to jest rozdwojenia się cieku wodnego, który – poprzez zaistnienie tego fenomenu – staje się sui generis łącznikiem pomiędzy dorzeczami rzek czy też jak w tym wypadku zlewiskami mórz!!! Bifurkująca w Rudkach Wiszenka – to brzmi tak nieprawdopodobnie i sensacyjnie, że rozważania na ten temat – jako że nie jestem profesjonalnym hydrologiem – podaję w formule roboczej hipotezy, nie stanowczego faktu, zachęcając gorąco profesjonalistów do zgłębienia tego problemu.
Historia Rudek
Niebanalne usytuowanie geograficzne Rudek koresponduje z ciekawą historią osady oraz jej znaczeniem dla kultury polskiej. Rudki bowiem przez długi, dwustuletni okres (1742 – 1939) pozostawały we władaniu znanego na Rusi rodu szlacheckiego Fredrów, z którego wywodził się wybitny polski komediopisarz oraz memuarysta Aleksander Fredro.
Rudki zostały założone pod koniec XIV wieku. W momencie lokacji były one chutorem rozległej, sąsiedniej wsi Beńkowej Wiszni. W tym też okresie pojawiła się w Rudkach parafia rzymsko – katolicka podległa diecezji przemyskiej, konsekrowana ok. roku 1435. Jeden z dziedziców Beńkowej Wiszni o imieniu Ścibor, ufundował dla nowo powstałej parafii drewniany kościół, który kilkakrotnie był palony podczas zagonów tatarskich i następnie na nowo odbudowywany W roku 1550 kościół został zamieniony na zbór kalwiński. Katolicki charakter świątyni przywrócił arcybiskup lwowski Dymitr Solikowski ok. roku 1606. W 1645 roku Rudki zostały miastem ale lokacji na prawie niemieckim doczekały się dopiero w połowie 18 wieku. W 1728 r. Michał z Urbanic Urbański, cześnik żydaczowski, wzniósł w miejsce drewnianego okazały kościół murowany, poświęcony w 1741 r. Świątynia rudecka pod wezwaniem Wniebowzięci Najświętszej Marii Panny jest obiektem sakralnym o dużych rozmiarach. Posiada trzy nawy i może pomieścić prawie 2 tysiące ludzi.
W roku 1742 Rudki przeszły w ręce Fredrów, odkupione od Urbańskich. Drugim „fredrowskim” dziedzicem Rudek był Jacek Fredro, hrabia, herbu Bończa, ojciec Aleksandra Fredry. W roku 1872 przez miasto poprowadzono ważną linię kolejową łączącą Lwów z Budapesztem tzw. Pierwszą Węgiersko-Galicyjską Kolej Żelazną, co przyczyniło się do pewnego ożywienia ekonomicznego miasta.
W latach 80 – tych 19 wieku żyło w miasteczku ok. 2700 mieszkańców, w tym ok. 1400 Żydów, 1000 Polaków oraz 300 Ukraińców. W tym czasie W Rudkach, oprócz wspomnianego już kościoła rzymsko – katolickiego funkcjonowała cerkiew grekokatolicka – filialna względem parafialnej cerkwi w Beńkowej Wiszni jak również synagoga, urząd powiatowy, sąd powiatowy, szkoła czteroklasowa, urząd pocztowy i telegraficzny oraz Rada Szkolna Okręgowa Powiatu Rudeckiego. W monarchii austro- węgierskiej Rudki były miastem powiatowym oraz siedzibą starostwa Do roku 1876 właścicielami większej własności w Rudkach byli Fredrowie. Tu właśnie, po latach napoleońskiej wojaczki i tułaczki, powrócił komediopisarz Aleksander Fredro, który z właściwym sobie, mistrzowskim humorem i sarkazmem, kończąc żołnierski rozdział swojego życia, napisał: Napoleon na Elbę, a ja prosto do Rudek.
W 1836 roku w Rudkach urodził się – znany w 19 wieku, obecnie w dużym stopniu zapomniany – polski pisarz Walery Łoziński, autor „Zaklętego Dworu”, a w 1891 polska uczona i profesor Uniwersytetu Poznańskiego Mieczysława Ruxerówna – znawca literatury klasycznej oraz historyk sztuki antycznej.
W II RP Rudki były siedzibą władz powiatowych. W roku 1938 miasto liczyło ok. 3500 mieszkańców.
Po 17 września 1939 miasto zostało inkorporowane do ZSSR. Po ataku Niemiec na ZSSR, najpewniej 26 czerwca 1941, funkcjonariusze NKWD zamordowali w więzieniu w Rudkach przebywające tam osoby, porzucając zwłoki w pobliskim lasku. Odnalezionych zostało dziewięć ciał, z których udało się zidentyfikować cztery. Byli to w większości aresztowani po 22 czerwca przedstawicieli miejscowej inteligencji. Część więźniów zdołała zbiec, kiedy NKWD w popłochu opuściła więzienie zaraz po ataku niemieckim. Wkrótce potem enkawudziści jednak wrócili na krótko i dokonali licznych zbrodni na lokalnej ludności. Źródła niemieckie oszacowały liczbę ofiar NKWD w Rudkach i pobliskim Komarnie na około dwieście osób. Większość tych ofiar stanowiły osoby narodowości ukraińskiej, byli wśród nich także Polacy.
Kościół w Rudkach
Warto poświęcić trochę więcej uwagi rudeckiemu kościołowi. Jest to bowiem niewątpliwie obiekt o największej wartości historyczno – artystycznej w Rudkach. W kościele tym znajdowała się słynąca cudami ikona matki boskiej, pochodząca ze wsi podolskiej Żeleźnica, która w 1612 r. podczas najazdu czambułu tatarskiego uległa zniszczeniu. Po ucieczce Mongołów, w zgliszczach wiejskiego kościoła, znaleziono nieuszkodzony obraz matki boskiej, namalowany na lipowej desce. Według legendy, uwożący ikonę z Podola Jerzy na Goraju Curyłło, po przybyciu do Rudek utknął tutaj na dobre, gdyż konie ciągnące wóz nie chciały ruszyć dalej. Curyłło uznał, iż wolą samego Boga jest aby obraz pozostał w Rudkach. Ofiarował go więc miejscowemu kościołowi (jeszcze drewnianemu), a ocalona z pożogi ikona wkrótce zaczęła słynąć cudami, czczona zarówno przez katolików jak i prawosławnych a potem grekokatolików, o czym zaświadczały liczne wota w tym najcenniejsze, tj. złocista lampa ofiarowana przez króla polskiego Jana Kazimierza.
Dnia 2 lipca 1921 roku biskup przemyski Józef Pelczar koronował obraz Matki Bożej Rudeckiej. Wiosną 1946 roku świątynia została zamknięta i zamieniona na hurtownię spożywczą oraz weterynaryjną aptekę. Słynąca cudami ikona maryjna została sekretnie wywieziona do seminarium rzymsko – katolickiego w Przemyślu. W 1950 roku obraz został poddany konserwacji. W 1961 roku powtórnie go koronował biskup przemyski Franciszek Barda. W 1968 roku obraz został przekazany do kościoła w Jasieniu, w pobliżu Ustrzyk Dolnych w celu utworzenia ośrodka maryjnego w Bieszczadach. Intronizacji przewodniczył kardynał Karol Wojtyła. W nocy z 7 na 8 lipca 1992 roku cudowny obraz został skradziony z kościoła w Jasieniu.
W grudniu 1995 roku do Rudek powróciła kopia obrazu, którą 2 lipca 1996 roku koronował arcybiskup Marian Jaworski. Dnia 2 lipca 2003 roku kościół parafialny pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny ogłoszono Sanktuarium Matki Boskiej Rudeckiej.
Aleksander Fredro i Beńkowa Wisznia
Jak już wspomniano, Aleksander Fredro po napoleońskich wojażach podążył do Rudek, a dokładniej do wsi Beńkowa Wisznia położonej 4 kilometry na północ od miasta. Obecnie Beńkowa Wisznia znajduje się w jego granicach administracyjnych, dawniej jednakże była to odrębna osada, macierzysta w stosunku do Rudek, które pierwotnie stanowiły jej przysiółek. Wieś głównie znana była z tego, iż w 1672 r. po rozbiciu czambułów tatarskich w rejonie nieodległego Komarna, Jan III Sobieski uwolnił z jasyru na beńkowskich błoniach ok. 44 tysiące brańców.
Rodzice Aleksandra Fredry, Jacek i Marianna Fredrowa – do dworu w Beńkowej Wiszni sprowadzili się w 1797 roku, gdy przyszły komediopisarz miał 4 lata. Od tego momentu Beńkowa Wisznia stała się rezydencją Fredrów, w której dzieciństwo spędził także Aleksander. Tu pobierał nauki, nigdy nie uczęszczając do szkół publicznych, kształcony przez wynajmowanych guwernerów. Tutaj też przeżył największą traumę swojego dzieciństwa, to jest śmierć matki w pożarze dworu, w styczniu 1806 roku. Po jej zgonie wraz z ojcem przeniósł się na jakiś czas do Lwowa. Powróciwszy z kampanii napoleońskich Aleksander Fredro przez ok. 30 lat gospodarował w Beńkowej Wiszni, budując w 1835 roku neorenesansowy obszerny pałac w otoczeniu parkowym, istniejący do dnia dzisiejszego, obecnie restaurowany przez polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu „Ochrona polskiego dziedzictwa narodowego poza granicami kraju”. W 1846 roku Aleksander Fredro wraz z żoną zamieszkał w zakupionym we Lwowie dworku, jednakże nadal bywał w Beńkowej Wiszni częstym gościem. Po śmierci pisarza w 1876 roku, jego zabalsamowane zwłoki spoczęły w rudeckiej świątyni, której krypta z biegiem lat przeistoczyła się w swego rodzaju panteon szlacheckiego rodu Fredrów.
Felieton „Historia grobu Fredry”
W 1934 roku w krakowskim „Ilustrowanym Kurierze Codziennym” ukazał się felieton zatytułowany „Historia grobu Fredry”. Jego autor, Stefan Niwiński pisał w nim między innymi: „Jeszcze dziś można przez szybę w trumnie poznać dobrze zakonserwowane rysy Aleksandra Fredry. Tak śpi snem wiecznym od 15 lipca 1876 roku, ale obecne zaniedbanie krypty, w której płaty tynku lecą z wilgoci na głowę, grozi że zwłoki te ulegną podobnemu losowi, jak syna Jana Aleksandra, w którego trumnie widać zwycięstwo wilgoci nad balsamowaniem. Musimy coś zrobić dla zabezpieczenia tych zwłok. Tak jak jest obecnie skandalem ściskającym pod gardło, żeby mając tam w Rudkach wszystkie warunki zaniedbywać tę kryptę z prochami wielkiego pisarza. Ponawiam: precyzuję moje alarmy i wysuwam możliwości realizacji, bo sprawa jest nagląca i naprawdę wstyd by było, że obecnie gdy mamy tyle urzędowych instancji od kultury, nie uratowalibyśmy prochów Fredry. O szczątkach Fredry zapomnieć nie możemy!”. Z przytoczonego fragmentu wynika jednoznacznie, iż zwłoki pisarza – nadal dobrze zachowane po kilkudziesięciu latach od momentu śmierci – zostały umieszczone w przeszklonej trumnie umożliwiającej ich oglądanie. Nie ulega także wątpliwości, iż już wówczas, w okresie II RP, „mając wszystkie warunki” doprowadzono mimo to kryptę do opłakanego stanu. A stan rzeczy miał się wkrótce raptownie zmienić na gorsze. Po II wojnie światowej władze sowieckie urządziły w świątyni hurtownię żywności oraz weterynaryjną aptekę. W krypcie Fredrów, wśród butwiejących, uszkodzonych i porozrzucanych w nieładzie trumien składowano artykuły spożywcze(sic!). Długoletni okres takiego „gospodarowania” fatalnie wpłynął na stan krypty i pochowanych w niej szczątków ludzkich oraz przyczynił się w istotnym stopniu do popadnięcia w całkowite zapomnienie fredrowskiego panteonu.
Przywracanie pamięci o Fredro
Osobą, która rozpoczęła długi proces przywracania światu pamięci o tym miejscu, był niezwykle zasłużony dla badań na postacią i dorobkiem Fredry, prof. Bogdan Zakrzewski. W 1970 roku w trakcie prowadzonych badań w archiwach lwowskich, zdołał się on wymknąć spod dyskretnej opieki sowieckiej milicji i udać do Rudek. W kościele przedstawił kierownikowi hurtowni napisany w j. ukraińskim list rektora Uniwersytetu we Wrocławiu polecający Mu udanie się do krypt Fredrów w Rudkach i….otrzymał pozwolenie na zejście do podziemi świątyni. Profesor posiadał przy sobie przedwojenne fotografie z pogrzebu komediopisarza, tak więc nie miał żadnych problemów z identyfikacją jego zwłok, zaraz po otwarciu trumny. Nie miał on na sobie butów oraz pasa słuckiego ale rysy twarzy oraz wąsy było wyśmienicie zakonserwowane dzięki zabalsamowaniu ciała. Niezwykłym wydarzeniem, które później zaowocowało równie interesującym epilogiem, był incydent związany z palcem Aleksandra Fredry. Profesor przebywając w krypcie, wzruszony zaistniałymi okolicznościami, przyklęknął z zamiarem odmówienia „litanii” tytułami utworów pisarza. Wówczas jeden z magazynierów będący w pobliżu – sądząc że do krypty przybył członek rodziny pisarza – postanowił dać Mu pamiątkę po zmarłym w postaci jego kciuka. Obdarowany cenną pamiątką narodową, profesor Zakrzewski przemycił ją przez granicę, z zamiarem umieszczenia jej w miejscu godnym tak niezwykłej relikwii. Zamiar swój zrealizował jednakże z trudem, dopiero w 1989 roku, kiedy to palec Fredry został zamurowany w niszy kościoła Św. Maurycego we Wrocławiu. Na przeszkodzie stanęły podobno opinie kościelnych purpuratów, których zdaniem w żadnym wypadku nie była to pamiątka tej miary co – na przykład – serce Fryderyka Chopina.
W 1988 roku polski rząd powołał do życia komisję do sprawy powtórnego pochówku Aleksandra Fredry, z profesorem Zakrzewskim jako przewodniczącym. Skutkiem działań podjętych przez to ciało, kościół w Rudkach został powtórnie konsekrowany w 1989 roku, zaraz zaś potem we wrześniu 1990 roku odbył się uroczysty pogrzeb Aleksandra Fredry i członków jego rodziny. W dniu 8 sierpnia 1990 roku profesor Zakrzewski wespół ze znanym krakowskim redaktorem Aleksandrem Święchem, przy pomocy robotników, dokonali przełożenia szczątków fizycznych Aleksandra Fredry i jego rodziny do nowych trumien, po czym trumna pisarza została umieszczona w sarkofagu. Przed zalutowaniem trumny, profesor umieścił na piersi pisarza cynową tabliczkę identyfikacyjną z jego imieniem i nazwiskiem, którą odnaleziono przypadkiem podczas prac porządkowych w krypcie. Komisja na której czele stał profesor Zakrzewski ufundowała również kamienną tablicę z napisem: „Za pontyfikatu Jana Pawła II, 29 września 1990 roku odbyła się uroczystość ponownego pochówku Aleksandra hr. Fredry oraz członków jego rodziny”, którą przytwierdzono tuż nad wejściem do kaplicy Fredrów. W dniu tym, podczas ceremonii pogrzebowych, profesor Zakrzewski wygłosił mowę poświęconą Aleksandrowi Fredrze i jego znaczeniu dla kultury polskiej.
Wśród obecnych na uroczystościach była także Elżbieta Weymanowa de domo Szeptycka – prawnuczka pisarza. Nie bez powodu osobę o takim właśnie panieńskim nazwisku wyróżniłem spośród uczestników pogrzebu. Ukochana córka Aleksandra Fredry, Zofia, wyszła bowiem za mąż za Jana Kantego Remigiana Szeptyckiego z Przyłbic i miała z nim siedmiu synów, w tym Stanisława Szeptyckiego – znanego polskiego polityka i generała oraz Andrzeja Szeptyckiego metropolitę lwowskiego obrządku greckokatolickiego, o którego zasługach dla sprawy ukraińskiej długo przyszłoby pisać. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, iż w rudeckim kościele, w jednej osobie, spoczywa zarówno wielki polski pisarz – książę polskiej komedii jak również dziadek ukraińskiego, świętojurskiego metropolity, którego działalność w ogromnym stopniu ukształtowała rozwój ukraińskiego życia narodowego w pierwszej połowie XX wieku. Fascynująca to ale już całkiem inna historia.
Autor: Artur Ziaja
TAGI ARTYKUŁU
KOMENTARZE DO ARTYKUŁU
DYSKUSJA JUŻ TRWA
DOCENIAMY TWÓJ KOMENTARZ
Paweł napisał/ła, 9 kwietnia, 2016 , 13:04
Jurij Czerniec napisał/ła, 11 kwietnia, 2016 , 14:00
Pawle byłem tam, ale więcej niż 2 lata temu. Najlepiej znaleźć kogoś kto opiekuje się kościołem i wtedy ustalić o możliwości wizyty.
Artur Ziaja napisał/ła, 16 czerwca, 2016 , 19:13
Dostęp do krypty nie stanowi problemu także poza godzinami nabożeństw. Kościół jest często otwarty, a gdy nie jest, można podejść na plebanię czy też na jej zaplecze gospodarcze i poprosić o otwarcie świątyni.
Pozdrawiam,
Artur Ziaja
Wojciech Zaleszczak napisał/ła, 19 lutego, 2024 , 23:32
Mój dziadek Adam Zaleszczak ur.1919 pochodził z Rudek Fredrowskich. Może ktoś coś?
PROSIMY WPISAĆ SWÓJ KOMENTARZ
DZIELĄC SIĘ Z NAMI SWOIMI SPOSTRZEŻENIAMI
O Stronie
NieznanaUkraina.pl
miłego czytania o Ukrainie, zachęcamy do aktywnego komentowania! O stronie
Komentarze
- Małgorzata napisał w BALNEOLOGICZNY KURORT NIEMIRÓW :
Mój pra pra pra dziadek urodził się w Niemirowie w 1865 r. Rodzina Jego matki ( Lechańska Rozalia) z tamtąd… - Valentina napisał w KRZEMIENIEC : MIASTO RODZINNE JULIUSZA SŁOWACKIEGO :
Hi, how can I get information about the towns in Kremenets by 1920th? I want to know about m'y roots.… - Pan Prozak napisał w SAMBOR :
Tak. To było kiedyś pięknie miasto! No to co zrobili z domem sokoła w czasie sowieckich to jak byś miałi… - Wojciech Zaleszczak napisał w FREDROWSKIE RUDKI I BEŃKOWA WISZNIA :
Mój dziadek Adam Zaleszczak ur.1919 pochodził z Rudek Fredrowskich. Może ktoś coś? - tacjanna napisał w NIEZNANA WIOSKA MAJDAN :
Księgi są w Archiwum Archidiecezjalnym w Przemyślu, ale trudno dostępne. Są za to dostępne w internecie skany metryk greckokatolickich z… - Ania B napisał w NIEZNANA WIOSKA MAJDAN :
Witaj Marcinie, moja Babcia Helena z domu Pachla, miała siostre Karolinę i z moim dziadkiem Kazimierzem Koziol mieszkali w miejscowości… - Ew napisał w MAJDAN : ZIEMIA PZODKÓW :
Witam, moja babcia nazywała się Józefa Pasiniewicz (z domu Ważna) w Polsce osiedlili się wraz z dziadkiem Stanisławem Pasiniewicz najpierw…
WYSZUKAJ
NA STRONIE
INFORMACJE
Zapisz się na nasz newsletter poprzez mail w serwisie FeedBurner
POPULARNE
Artykuły, które przeczytano najwięcej razyCO MOŻNA PRZEWOZIĆ PRZEZ ... : 163 037
SŁONINA UKRAIŃSKA: SAŁO Z... : 81 338
UKRAIŃSKIE PAPIEROSY I TY... : 77 231
POCIĄGIEM PRZEZ UKRAINĘ: ... : 62 249
SYMBOLE NARODOWE UKRAINY : 61 861
JĘZYK UKRAIŃSKI i ALFABET : 58 453
GRANICA POLSKO-UKRAIŃSKA : 45 772
WYMIANA WALUT NA UKRAINIE : 40 032
ZAKUP BILETÓW KOLEJOWYCH ... : 39 099
PRZED PODRÓŻĄ : 33 672
ŚWIĘTA NA UKRAINIE : 32 832
TELEFONIA KOMÓRKOWA NA UK... : 32 724
ZNANI UKRAIŃCY : 30 844
PODRÓŻ PRZEZ MEDYKĘ : SZE... : 28 436
KRYM : AUTONOMICZNA REPUB... : 28 260
Napisz komentarz